Ludzie od pewnego czasu uświadamiają sobie, jak bardzo jest im potrzebny kontakt z naturą. Jeszcze kilkanaście lat temu wszyscy dążyli do rozwoju cywilizacyjnego, dziś nagle chcieliby uciec z miast i wielkich korporacji i zamieszkać w lesie. Te uczucia świetnie można wykorzystać, organizując szkołę przetrwania.

Survival zjednuje sobie sympatię coraz większej liczby osób. To wspaniałe uczucie, zagłębić się w nieskalany cywilizacją las czy inny równie ciekawy teren. Dla niektórych to nadal niezrozumiałe, że ktoś chce na kilka czy kilkanaście dni wyjechać w głuchą puszczę, dobrowolnie pozbawić się telefonu, Internetu, prysznica, a nawet jedzenia i picia, i walczyć z deszczem, zimnem i głodem, płacąc za to duże pieniądze.
Jeśli chcemy, aby to nam płacili, musimy dobrze się zorganizować. Nie wystarczy zebrać grupy śmiałków, wywieźć ich do lasu i wrócić za tydzień. Szkoła przetrwania to poważne przedsięwzięcie. Wszędzie, gdzie jest ryzyko, muszą być i zabezpieczenia. Także dla organizatora.

Nie można zorganizować takiego przedsięwzięcia byle gdzie. W Polsce większość lasów należy do państwa i zdobycie pozwolenia na uprawianie tam survivalu będzie sporym problemem. Najlepiej udać się do kogoś, kto posiada na własność kawałek lasu lub innych ciekawych terenów i wynajmie go do naszych celów. Kosztuje to sporo pieniędzy, ale mamy pewność, że działamy zgodnie z prawem i nikt nie będzie nam przeszkadzał. Jeśli chcemy organizować survival za granicą, też trzeba się dowiedzieć o stosowne pozwolenia, ich brak może kosztować nas dużo więcej niż w Polsce. Warto też zawczasu zadbać o to, by środowisko nie było zupełnie nieprzyjazne dla człowieka. Nasi klienci nie będą zadowoleni, kiedy wystrugają sobie dzidę, a nie będzie co na nią nadziać. Tu pojawia się problem polowania. Ogólnie nie wolno zabijać „państwowych” zwierząt, dbają o to koła łowieckie. Jeśli dogadamy się z takim kołem i oczywiście zapłacimy, możemy dostać pozwolenie na zabicie kilku zajęcy czy bażantów. Zawsze można ratować się zbieractwem – człowiek, jako wszystkożerny, może wyżyć jedząc jagody i korzonki. Własnoręczne upolowanie zwierzyny to jednak nieporównywalnie większa satysfakcja, a wiadomo, że satysfakcja klienta przekłada się bezpośrednio na zarobki organizatora.

Choć survival jest reklamowany jako ryzykowna i pozbawiona ingerencji innych ludzi walka o przetrwanie, organizatorzy wiedzą swoje i po cichu dbają o to, by nikomu nie stała się krzywda. Trzeba zadbać o swoich klientów, żeby wydawało im się, że walczą z żywiołem na śmierć i życie, ale zawsze to oni muszą wyjść z pojedynku zwycięsko. Nie można więc zaniedbać szkolenia przed wyprawą. Trzeba nauczyć śmiałków, jak rozpalać ogień, jak szukać jedzenia i czego lepiej nie jeść i nie pić, jak wzywać pomocy w razie wypadku. Także w trakcie wyjazdu organizator musi dbać o swoich podopiecznych i w jakiś sposób być z nimi w kontakcie. Jeśli uda nam się spełnić te wszystkie warunki, na pewno przyniesiemy zadowolenie swoim klientom, którzy będą nas polecać swoim następnym i następnym, żądnym przygód, znajomym.